|
.:: SATOR ::. Forum fanklubu serii anielskiej Mai Lidii Kossakowskiej |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Merkavoth
Świetlisty
Dołączył: 02 Sty 2011
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: 4 niebo
|
Wysłany: Pon 2:09, 10 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Oj oj oj, cenię sobie niezależność, z hajtaniem poczekam tak do następnego milenium
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lukseja
Eon
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 1195
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 2:12, 10 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Oj tam oj tam. Ja cię ohajtam, że ty nawet wiedział nie będziesz, dzicioku. A co ci wtedy będzie przeszkadzało...?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Merkavoth
Świetlisty
Dołączył: 02 Sty 2011
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: 4 niebo
|
Wysłany: Pon 16:44, 10 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
No nie wiem, nie wiem, to by była taka ekstremalna randka w ciemno
Nie tylko bez oglądania drugiej strony, ale i bez świadomości, że randka, a nawet ślub, już się odbyły!
Nieee, zbyt jestem niezależny na takie rzeczy. Przez najbliższe stulecie nie przewiduję związków bardziej formalnych niż prywatny harem
Offtopic! Ale jaki radosny...
Prywatny harem - cóż, jeszcze trochę tu pobędziesz i zapewne i to uda się jakoś zorganizować...
M.M.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lukseja
Eon
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 1195
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:49, 10 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Ja ci dam harem, chamie jeden! Żonę masz a haremu ci się zachciewa!!! Cham i prostak, jak oni wszyscy...
To było zabawne, ale mimo wszystko bez takich pogawędek proszę!
K.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Efcia
Eon
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 507
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Pon 19:23, 10 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Lux, masz absolutnie genialny awatar, tak samo jak absolutnie genialny jest film z którego to zdjęcie pochodzi. Chociaż może jednak z recenzowaniem powstrzymam się do polskiej premiery;P
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Paulela
Pani Regent
Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Śro 21:47, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Chwilę mnie nie ma i Anusia stara się pojmać faceta w swe ramiona, już o ślubie mowa! O nie! Dajcie mi wcześniej znać, bo nie mam jeszcze sukienki, ok ?
A tak wracając do tematu - ostatnio obejrzałam film The Moon. Niby coś świta, zapowiadał się nieźle, choć wstęp obszerny, ale skończył się średnio. Sama koncepcja klonów już poruszana, liczyłam na inny rozwój akcji. Plusy: muzyka i szok w momencie gdy aktor odkrywa swoje 'odbicie'.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lukseja
Eon
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 1195
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 21:57, 12 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
A ja dzisiaj obejrzałam Time Traveller's Wife i nie wiem, czy to moje emocje, czy co, ale film mnie zabił kijem bejsbolowym.
Stopniowo spróbuję wyjaśnić: ten film jest złożony z banałów i pokazuje miłość dokładnie tak, jak ja widzę egoizm, a nie miłość, ale...
Ale zadawałam sobie mnóstwo pytań. Coś w tym filmie jest na pewno, chyba dobry z niego horror. Wciągnęło mnie emocjonalne zastanowienie nad tym, jak można by było żyć takim życiem, o naturze czasu, a najbardziej zachwyciły mnie dwie rzeczy - Alba i dłoń na szybie.
Ogólnie nie polecam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mnemosyne
Eon
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 483
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Nie 23:28, 23 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Primo - Lux, świetny av. A propos niego będzie mój post.
Widziałam "Czarnego Łabędzia". I jestem porażona. Bardzo (bardzo, bardzo, bardzo) niewiele filmów wywołuje u mnie reakcję "porażenia". Są świetne, jestem nimi zachwycona, ale ledwie kilka mnie powala. Z jednej strony chciałabym podejść sceptycznie do filmu i wytknąć mu błędy. Pewnie jakies się znajdą, ale w ogóle mnie nie obeszły. bo wszystko inne było zbyt fenomenalne i wciskające w fotel. Nadal nie mogę się zdecydować, co poruszyło mnie bardziej - psychoza scenariusza, przerażająco idealna Portman, czy wszystkie te drobne elementy, sprawiające, że sama zaczęłam mieć omamy?
Film jest mroczny, ale w tym nie przesadzony. Początkowe kilkadziesiąt minut to tendencyjny light, który nie zwiastuje tego, co ma nastąpić dalej. Muzyka, właściwie skoncentrowana tylko i wyłącznie wokół Jeziora Łabędziego. Do tej pory uważałam ten balet za przereklamowany, ale chyba ten film postawił go dla mnie w nowym świetle - a przynajmniej kompozycję muzyczną.
Pomijając centralny wątek urojeniowych zaburzeń Niny, ten film naszpikowany jest rarytasikami dla psychologów dlatego mogę do polecac Efci i reszcie elity. Relacje z matką pozornie świetne, a potem wycieka nadmierna kontrola, urazy narcystyczne. Wątek upadłej balleriny z kompleksami. I cała masa porąbanych elementów: frustracji seksualnej, regresji, potrzeby idealizowania, konwersji. Miodzio!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Efcia
Eon
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 507
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Pon 2:06, 24 Sty 2011 Temat postu: |
|
|
Mnemo, film już widziałam, nie mogłabym nie obejrzeć. Ale widziałam go jak na razie w domu, a obiecałam sobie, że zrecenzuję po obejrzeniu w kinie, bez dziwnych komentarzy mojego taty. Ale przyznać muszę, że faktycznie tego typu wątkó jest tam cała masa, można się tylko ślinić Także dziękuję za rekomendację! Jak tylko skończę sesję idę do kina (jakby mi mało psychopatologii było...).
Brak nominacji do Oscara dla Incepcji za montaż i dla Nolana za reżyserię? WTF, ja się pytam?!
Do reszty nominacji czepiać się nie będę
Wreszcie trafiłam do kina na "Czarnego łabędzia". I chociaż już ten film widziałam, to do tej pory mam dreszcze. Niesamowite zdjęcia, genialne zgranie z muzyką i treść, a nawet TREŚĆ. Przerażająca, ale i fascynująca. Początkowo słodka, by przemienić się niemal w horror. Niesamowity film.
Gra aktorska- jeżeli Portman nie dostanie Oscara to już w ogólę przestanę wierzyć w rozsądek członków komisji.
Po prostu kolejny dowód na to, że rok 2010 był najlepszym rokiem w kinematografii amerykańskiej od kilkunastu lat.
Gorąco polecam, a jednocześnie ostrzegam: niektóre sceny nie są zbyt przyjemne...
Joseph Gordon-Levitt prawdopodobnie dołączy do ekipy "The Dark Knight Rises"! (chichocze szaleńczo)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Efcia dnia Śro 20:35, 02 Lut 2011, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marcina
Samica Alfa
Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Pią 10:30, 04 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Widziałam z Kaczuszką i Kaczuchowatą Mamą "Turystę". Takie przyjemne patrzadełko, aczkolwiek powalające nie było. Tym niemniej można było bez ograniczeń podziwiać Johnny'ego Deppa ^^
No i wyszłam z konstatacją, że Angelina Jolie jest jednak wyjątkowo atrakcyjną kobietą.
Na Black Swan wybiorę się - chyba - jak znajdę kogoś, kto będzie tak dobry, żeby pójść ze mną. Na samotną wizytę w kinie chyba nie miałabym nerwów
Ktoś widział "Jak zostać królem"? Bo tez muszę kogoś zgarnąć (pewnie kumpla, który w kinie pracuje xD) i zobaczyć. Podobno dobre.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Efcia
Eon
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 507
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Nie 17:59, 13 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Mam na koncie obejrzenie "Never let me go". Książki nie znam, od razu zaznaczam, żeby nie było, a sam film... Hmm.
Teraz będą lecieć SPOJLERY:P
Widzę parę dziur w logice: jeżeli wszystkie te chodowane na dawców organów osoby miały ostatecznie wylądować w społeczeństwie to po co, do diabła, aż do osiągnięcia dorosłości były od niego izolowane? (Co nie zmienia faktu, że scena w restauracji jest świetna). I czy nie łatwiej jednak byłoby ich trzymać w tej izolacji aż do końca ich życia?
Koniec czepiania i spojlerów.
Jakoś mnie ten film chwycił, swoją prostotą, skromnością i świetnym aktorstwem (zwróćcie uwagę, że nikt z aktorów grających trzy główne role nie prezkroczył jeszcze 30. Mam kolejny dowód na to, że obecni młodzi aktorzy prezentują naprawdę wysoki poziom). Nie wiem, czy przemówi on do wszystkich, pewnie nie, ale ja miałam łzy w oczach na koniec oglądania.
Myślę, że polecam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaczuszk@
prawie jak Jasność ;)
Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 2382
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Katowice Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Pon 20:18, 14 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Marcina napisał: | Widziałam z Kaczuszką i Kaczuchowatą Mamą "Turystę". Takie przyjemne patrzadełko, aczkolwiek powalające nie było. Tym niemniej można było bez ograniczeń podziwiać Johnny'ego Deppa ^^
No i wyszłam z konstatacją, że Angelina Jolie jest jednak wyjątkowo atrakcyjną kobietą.
|
Faktycznie przyjemne i faktycznie tylko patrzydełko. Gra naszego kochanego Deppa dobra i choćby dlatego warto było obejrzeć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Efcia
Eon
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 507
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Szczecin Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Sob 16:05, 19 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
Kolejne Oscarowe filmy (już mi tylko "The Fighter" z całej stawki został do obejrzenia).
"King's speech" (wybaczcie, polski tytuł nie przechodzi mi przez usta, brzmi jak tytuł durnego poradnika). Kawał bardzo solidnego kina, ze znakomitą obsadą. Z przebłyskami na kino świetne. Ogółem- polecam i to zdecydowanie, ale jednak nie uważam go za najmocniejszego w Oscarowej stawce. Zabrakło mi przy nim tego zachłyśnięcia się, pozostania pod jego wpływem jeszcze przez jakiś czas po tym, jak zapalą się już światła.
"127 godzin". James Franco powala, dla mnie to on powinien dostać tegorocznego Oscara. Gdyby nie on, ten film nie zrobiłby na mnie takiego wrażenia. Jego znakomity występ sprawił, ze współodczuwałam z bohaterem, także seansu nie mogę nazwać stricte przyjemnym. Zresztą sam film przyjemny nie jest, mimo pięknych zdjęć krajobrazu, ale jest naprawdę dobry. Jeżeli ktoś potrafi przetrwać fizyczne męczarnie postaci, to zdecydowanie polecam. A, jeszcze plusem są zdjęcia i montaż, ten ostatni bardzo ciekawy, dość niecodzienny.
"Prawdziwe męstwo". Nie lubię westernów, ale uparłam się na Oscarowe filmy i obejrzałam. Nie żałuję, nie jest to dzieło (czepiałabym się zdjęć montażu, muzyka też nie zachwyca), ale dialogi i aktorstwo- na najwyższym poziomie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Akimio
zbiegła dusza
Dołączył: 17 Lut 2011
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Ziemia-Szczecin Płeć: anioł/demon
|
Wysłany: Wto 22:06, 22 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
hmmm.. ja tam najbardziej lubie horrory typu "chore" np.Ludzka stonoga ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Akimio dnia Wto 22:07, 22 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Merkavoth
Świetlisty
Dołączył: 02 Sty 2011
Posty: 276
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: 4 niebo
|
Wysłany: Śro 10:44, 23 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
"127 godzin" obejrzałem byłem w niedzielę i muszę powiedzieć, że kawał mocnego kina. Byle na jeden raz Mam mocne kiszki, ale "odgłos" dziabania się po nerwie jeszcze teraz wywołuje we mnie dreszcze.
Zgadzam się z Efcią - Franco wybronił film, bo choć nakręcony fajnie, to jakby nie patrzeć to jedno niefortunne zdarzenie, opisane w dłuższym ujęciu...
Aha. Scena "wywiadu" z hard fucking hero... za to faktycznie należy się Oscar.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Merkavoth dnia Śro 10:46, 23 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marcina
Samica Alfa
Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Śro 21:48, 23 Lut 2011 Temat postu: |
|
|
"Prawdziwe męstwo" zaliczone, notabene kosztem ćwiczeń, ale coooo tam.
Film w porządku. Nie jakiś super powalający, ale bardzo fajny
Na więcej - nie mam dziś głowy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
DingDong
anioł służebny
Dołączył: 06 Lip 2011
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Śro 21:59, 13 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Jeśli chodzi o film - "Dzień Świra" i generalnie szeroko pojęty Bunuel.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez DingDong dnia Śro 21:59, 13 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mnemosyne
Eon
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 483
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Pon 22:28, 18 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
I przyszedł na to czas... na finite incantatem, czyli koniec sagi Potterowej. A skoro o końcu mowa, to będzie dzisiaj też melancholijnie.
Zacznę od tego właśnie - "Melancholia" Larsa von Triera. Właśnie wróciłam z kina z tegoż seansu. Żeby mnie szlag nie trafił, a raczej zaniżenie nastroju, musiałam włączyć sobie pogodny soundtrack karaibski.
Większość filmów Triera jest z założenia dość dobra, lecz w wykonaniu męcząca, przeartyzowana (wiem, nie ma takiego słowa, ale w tym wypadku powołuję je do istnienia), przerysowana i w rzeczywistości pusta. Jego filmy mają w sobie coś fascynującego, najczęściej świetne portrety bohaterów, tylko gubią się one w reszcie. W przypadku "Melancholii" następuje jakby odrodzenie, na miarę "Przełamując fale". Aczkolwiek nie do końca. Moje wrażenie po filmie skondensowałabym do słów:
"Depresyjna Melancholia - polecam wielbicielom DSM-IV oraz przyszłym samobójcom z urojeniami winy i/lub nihilistycznymi"
Nie znaczy to, że film jest zły, zaprzeczyłabym tym swoim wcześniejszym słowom. Dobry, w zamyśle przede wszystkim. A najmocniejszą stroną są wyraziste, świetnie napisane a jeszcze lepiej zagrane postacie. Szczególnie Justine (i nie wyróżniam jej ze względu na imię ;p), uważam Kirsten Dunst za godną Złotej Palmy, którą otrzymała za tę rolę. Fenomenalny obraz zaburzenia depresyjnego, i to głębokiej depresji, nie przelotnego obniżenia nastroju. Scena kąpieli oraz "pieczeni" - wybornie idealne w oddaniu obrazu osoby z zaburzeniami depresyjnymi! Nie wspomnę o rozbiciu osobowościowym, scenach na polu golfowym, etc. Późniejsze następujące urojenia, które świetnie zgrywają się z wątkiem nieuchronnej katastrofy, również trafne. Postać jej siostry, Claire też dobra, chociaż głównie irytująca. Kiefer Sutherland był zaskakująco dobry, a Alexander Skarsgaard po raz pierwszy pojawił się dla mnie, jako zdolny do zagrania delikatnego, trochę naiwnego i zagubionego - brawa dla pana.
Jednak bardziej niż sam obraz choroby psychicznej oraz szerzącej się melancholii, przypadła mi do gustu część druga, czyli obraz katastrofy. Cudowna etiuda o przemijaniu we wszystkich formach, w jakich ludzie je przyjmują. Jedni wypierają, inni wpadają w paranoję ze strachu, są tacy, którzy je bagatelizują i przerabiają na naukę, a niektórzy wręcz czekają aż wszystko przeminie (bo akurat mają depresję...) Tak, wątek zderzenia planet i końca świata o wiele bardziej do mnie przemówił. Ba, nawet poruszył.
Ale w tych zachwytach moich więce jest znużenia. Jak dla mnie Melancholia była zbyt... melancholijna. Momentami rozwleczona do stopnia, w którym zaczynałam zasypiać, lub marzyć o powrocie do domu i wyłożenia się w przyjemnej pościeli. Kilka wątków, mających zobrazować wewnętrzne rozbicie doprowadzające do depresji bohaterki, zupełnie bez sensu i na siłę wciśnięto. A przynajmniej nie w takich formach się znalazły, powinny być bardziej rozwinięte - to z kolei jeszcze bardziej rozwlekło by film. Zupełnie nie podbała mi się początkowa wstawka złozona z obrazów. Każdy odpowiadał kolejnym wątkom, ale moim zdaniem było to zbyt na siłę udziwniane. Taka artystyczna schizofrenia, nie mająca żadnego celu.
Muzyka też dobijająca.
Mały plusik kolejny, nastąpił koniec, nie było żadnego ocalenia, happy endu, ani wniosku, że to urojenie.
A propos końca - czas na "Harry'ego Pottera i Insygnia Śmierci", część ostatnią. Nie należę do osób, które są wielkimi fanami sagi. Bynajmniej nie uważam, że wszystkie filmy z serii są świetne. Właściwie nawet do kina na nie nie chodziłam, tylko na Insygniach na obu częściach byłam. Moja opinia o ostatniej części Insygniów wcale nie byłaby poetycko pochwalna, gdybym miała ten film traktować jako pojedynczy element sam w sobie. Lecz mam do niego wielki szacunek, ze względu na całą sagę. To bądź co bądź ekranizacja mojego dzieciństwa i dorastania. Miałam trzynaście lat, kiedy po raz pierwszy przeczytałam Pottera, a piętnaście czy szesnaście lat, gdy zaczęły się filmy. Za ten dziesięcioletni wkład w rozwój mojej wyobraźni, poczucia humoru i wytchnienia od szarej rzeczywistości, zarówno Rowling, jak reżyserom filmów należy się moje uznanie.
I jako film wieńczący sagę przygód, Insygnia Śmierci są fenomenalne.
Szczerze, pierwsza część Insygniów podobała mi się bardziej niż druga. Aczkolwiek obie umieszczam w pierwszej trójce mojego rankingu wszystkich filmów potterowych. W II części akcja jest zbyt chaotyczna, trochę skokowa, z punktu do punktu, bez chwili wytchnienia. Wiem, że dużo treści i wydarzeń mieli do upchnięcia, ale ponarzekać mogę jako widz. Wolałabym zatem troszkę więcej stateczności, mniej chaosu. Na akcję jednak narzekać nie można, szybka, nakręcana, rosnące napięcie. Ostateczna, symboliczna wręcz walka dobra ze złem. Chociaż pokazana jest też szarość - Draco Malfoy, mój ulubieniec, wreszcie sensownie pokazany w tej części. Zawsze zarzucałam to twórcom filmu, że nie dają pola dla Malfoya, tylko kurczą jego postać do szablonowego obrazu - a w książce był pokazany równiez z tej drugiej perspektywy. W Insygniach odrobinkę zaspokoili tę moją potrzebę. Dała się szczególnie wyczuć w momencie, kiedy (spoiler) po pierwszej fazie walki o Hogwart Draco wcale nie chciał przejść na stronę Voldemorta.
Efekty w porządku, może nie szczególnie powalające, ale zdecydowanie na wysokim poziomie. Podobnie, jak świetne krótkie humorystyczne wstawki. seria potterowa w tym zawsze była dobra - w tych jednozdaniowych lub jednoosobowych momentach komediowych, zwłaszcza w samym środku dramatu. Jak Skrzatek na żyrandolu w pierwszej części Insygniów w części drugiej do szczerzących uśmiech na mojej gębie zaliczyłabym: pocałunek Rona i Hermiony (choć niezgodny z książkową wersją, ale zabawny); Neville w ferworze walki biegnący wyznać miłość Lunie (też daleko od książki, ale mina Nevilla i jego podekscytowanie mnie rozłożyły na łopatki); Hermiona jako Bellatrix skręcająca sobie kostki w butach na obcasie i pewnie kilka innych by się znalazło. A zwłaszcza ta! Mój faworyt forever - McGonnagall po ożywieniu rycerzy: "Zawsze chciałam wypowiedzieć to zaklęcie"
Ale mam też duże zarzuty. Tak, musieli skondensować sporo treści, ale niestety kosztem scen, na które wyczekiwałam z łomoczącym sercem. (spoiler) śmierć tak ważnych postaci, jak Fred, Remus i Tonks została zbagatelizowana, pominięta, ukrócona i przez to spłycona w emocjonalnym aspekcie - wielki minus! Scena "światełko w tunelu" też średnio przemawiająca do mnie.
Co do sceny walki Molly vs Bellatrix, która jest jedną z moich ulubionych scen książkowych, nie wypowiem się w pełni. Tylko dlatego, że nawet w książce scena mnie nie przekonuje. Osobiste uwielbienie do Bellatrix nie może przełknąć, że to właśnie Molly ją zabiła. Serio, uwierzyłabym bardziej i przyjęła, gdyby to Ginny czy Hermiona, Neville nawet zabił Bellę. Ale Molly? Seriously? Eh...
Ale skoro od początku mówiłam o szacunku do zwieńczenia sagi, to będe się go trzymać. Nie żałuję wydanych na kino pieniędzy. Wciąż pamiętam, co się działo, szczególnie pewne perełki w akcji. Kreacje bohaterów rozwinęly się na przestrzeni dziesięciu lat, w dobrym kierunku moim zdaniem. A najmocniejszym elementem są (i zawsze byli) drugoplanowi bohaterowie. Zwłaszcza ci "źli"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Piekielni
zarządca Domu
Dołączył: 25 Maj 2011
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 12:44, 23 Lip 2011 Temat postu: |
|
|
Pottera skitrasili - co tu duzo mowic. No dobrze, scena ze smokiem byla dobra. Ale nasza ulubiona scena ze Snapem wyszla do kitu...
Jezeli chodzi o "Podroz Wedrowca do switu - wyszlo slicznie, ale z ksiazka to nie ma nic wspolnego, po za imionami bohaterow. I niestety, o ile w poprzednich czesciach dubbing byl w sumie calkiem dobry, o tyle w tej... Po prostu tragedia, jak ogladac, to wylacznie z napisami.
Film ma raptem dwa duze plusy. Jest to sam "Wedrowiec", ktory wyglada prawie, jak na tym rysunku w ksiazce, oraz Kaspian, ktorego w poprzedniej czesci szczerze nie znosilismy - tu jakos nabral tresci, rozumu i wygladu.
A kto ogladal najnowszego "Thora"? Swietny film!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Piekielni dnia Sob 12:54, 23 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marcina
Samica Alfa
Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Śro 21:43, 03 Sie 2011 Temat postu: |
|
|
Harry Potter numer osiem, właściwie...
Jeśli chodzi o część ostatnią, to bawiłam się przecudownie mniej więcej do śmierci Snape'a, bo do śmierci Snape'a dociągnięto sensowny, w miarę zgodny z książką scenariusz. A potem im się posypało tak, że miałam ochotę krzyczeć.
"No bo heloł, o co kaman?"
Skąd się wzięły Severusowi jakieś dodatkowe kwestie w stronę Harry'ego?
Kto pisał Nevillowi tą daremną przemowę?
Jakim cudem Czarna Różdżka dopiero za trzecim podejściem zorientowała się, że Voldemort nie jest jej prawowitym panem? I czym Voldi strzelał do Harry'ego tak właściwie...? Bo Avady się nie odbija, o ile mi wiadomo, a jeśli nie strzelała Avadą... to dlaczego nie strzelał Avadą?
Pojedynek Belli z Molly beznadziejnie i całkowicie zmaszczono. I dlaczego dwa najważniejsze trupy rozsypały się w proch?
No i na co umarł Voldemort? Na nagły brak różdżki? I skąd wszyscy będą wiedzieć, że umarł, skoro rozsypał się w proch li i jedynie na oczach Pottera?
No a potem cała gama nieścisłości z kategorii połamanie Czarnej Różdżki (przed naprawą własnej), brak wyjaśnienia, że Harry był panem wszystkich insygniów i James Potter, który był tak uderzająco podobny do syna, choby wcale...
Dodać do tego całkowity brak Teddy'ego Lupina (buuuu!) i daremny dubbing ("ty bestio!"; "wy gamonie!"?). I to, że wszyscy się postarzeli elegancko, oprócz Hermiony, która jakoś dziwnie jest równie młoda tylko zaczęła się inaczej ubierać...
Jestem rozczarowana scenariuszem, po prostu. Z filmu na film było z tym zresztą coraz gorzej. I po zamknięciu serii mam straszliwe wrażenie zmarnowanego potencjału. Przykre. Czy żaden Potteromaniak nie widział scenariuszy odpowiednio wcześnie, by wytknąć te wszystkie ich idiotyzmy...?
A druga rzecz która mnie boli obok scenariuszy, to te niezwykłe, bardzo intensywnie zielone oczy, które są niebieskie u matki Harry'ego, u Harry'ego i u Albusa Severusa takoż.
Na plus muzyka, dużo lepsza w II części niż w I. I moi bohaterowie tego filmu: McGonagall, Malfoy Junior, Narcyza i Neville. Oni trzymali pion tego filmu. Natomiast Złote Trio - z odcinka na odcinek grali coraz bardziej drewniano...
Liczę, że moja opinia minimalnie się chociaż poprawi gdy już dopadnę wersji nieskażonej dubbingiem.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group deox v1.2 //
Theme created by Sopel &
Download
|