|
.:: SATOR ::. Forum fanklubu serii anielskiej Mai Lidii Kossakowskiej |
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
MonosMoon
anioł służebny
Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Pią 13:21, 25 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
o żesz w mordę, zapomniałam, tu chyba lepszy link:
mój opek
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Marcina
Samica Alfa
Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Pią 23:03, 25 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
Postanowiłam się dołączyć z 4 różnymi rodzajami moich wypocin - linki uszeregowane od najdłuższego (ale w mojej opinii najlepszego) do najkrótszego opowiadania. Może ktoś będzie miał dość sił na nie
"Odprysk innego świata"
[link widoczny dla zalogowanych]
Fanfiction na temat niejakiej Lary Croft
[link widoczny dla zalogowanych]
"Lete"
[link widoczny dla zalogowanych]
i coś, co pozostaje bez tytułu
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Issay
serafin
Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Nie 18:28, 14 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Wiecie co? Udało mi się wreszcie napisać fick potterowski, który mi się podoba. Cud nad cuda.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Exterminans
anioł stróż
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Nie 18:47, 14 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Issay, podoba mi się
A jak już mówimy o fanfikach, to mogę się pochwalić moim jedynym jak dotąd oficjalnym dorobkiem, tj. fikiem do "Silmarillionu". Maedhros odzyskujący przytomność po niewoli w Angbandzie: [link widoczny dla zalogowanych]
Miłego czytania
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marcina
Samica Alfa
Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Nie 19:51, 14 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Issay - całkiem sympatyczne, choć ja jakoś przyzwyczaiłam się do czytania potterowskich ff po angielsku i trudno mi się było przestawić
Mina - ambitny temat sobie wybrałaś ^^ Podoba mi się, choć musiałam ciężko myśleć, żeby sobie poukładać w głowie kim był Maedhros i o co w ogóle chodzi Dawno nie czytalam "Silmarilionu"...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Exterminans
anioł stróż
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Nie 19:59, 14 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Bo ja mam pisarskie ambicje^^ To i tematy ambitne wybieram. Poza tym Maedhros to mój ulubiony bohater z "Silmarillionu" właśnie ze względu na dramatyzm związany z porwaniem przez Morgotha.
No i bardzo się cieszę, że Ci się podoba
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elspeth
archanioł
Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Wrocław Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Sob 15:49, 20 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Nie bardzo wiedziałam, gdzie to wrzucić więc zrobię to tutaj Otóż znajoma pisała kiedyś opowiadanie o anielskiej tematyce, oczywiście pod wpływem Siewcy oraz mangi Wish Clampa. Nie jest to jednak fan fic a osobne opowiadanie. Zarzuciła projekt ale blog z nim pozostał. Mi się podobało, uważam, że warto zajrzeć Żałuję osobiście, że dalej tego nie pisze.
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lukseja
Eon
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 1195
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 1:00, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Edelmanowi
A jednak rację miałeś, Kohelecie.
Rzecząc te swoje bzdury o motywie vanitas
( a co w końcu to liceum)
Pośród marności ty nad niemarny
Lecz mądry
Nad kruchością miłostek i życia ważności
Rację miałeś, Kohelecie, nie ubi sunt już, lecz
Co/kto w ogóle było?
[marność]
To jedyna chyba opcja
Na wieść o sześciu nabojach
I stosunku 1:400 000
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Paulela
Pani Regent
Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Nie 17:18, 28 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Mój Razjel.
Mój Razjel to ten, z rytuału…
Z mocno splecionym warkoczem, błyszczącym oliwkowo,
Z miedzianą skórą, mocno zarysowanymi mięśniami rąk, napiętymi w oczekiwaniu na sygnał z Niebytu.
Z metalowymi obręczami na nadgarstkach i magicznymi symbolami na ramionach.
Wszystko ogarnia tembr jego głębokiego głosu, dziwnie wibruje powietrze niosąc słowa.
Ubrany w ciemnozieloną, krótką tunikę; prostą, na wzór rzymski, przepasaną skórzanym pasem.
Zmrużone oczy, orli nos i władcza postawa…
Tak… to dla mnie Razjel
I tej wizji nigdy nie wyrzucę.
*z dedykacją dla tych, co nie polubili brody...*
<poprawione, Velve ^^>
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Paulela dnia Pon 21:38, 08 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Velveten
Eon
Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ŻARY Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Nie 20:29, 28 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Podobvał mi się szczególnie "zwór rzymski"... wiem, czepiam się, sorki X3
Jak obiecałam, zamieszczam linka do konkursu na opowiadanie z wampirami w polskiej rzeczywistości :
[link widoczny dla zalogowanych]
Niech mi ktoś wyjaśni podpunkt, czy to ma być w świecie stricte fantasy, czy w czasach współczesnych?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Velveten dnia Sob 22:40, 13 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marcina
Samica Alfa
Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Śro 19:52, 21 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Najpierw ostrzeżenie - jest to jeden z trzech wierszy rymowanych, jakie zdarzyło mi się popełnić. Czytacie na własną odpowiedzialność.
Nie zdziwię się, jeśli ktoś go zjedzie bez miłosierdzia, ale mimo wszystko jestem ciekawa ewentualnej reakcji.
***
w otoczeniu wiatrów, ponad gór szczytami
Duch Boży z orlimi szybuje skrzydłami
pod osłoną burzy, wśród piorunów grzmotu
iskry sieje gwiezdne na niebieskim mroku
a gdy świat ogarnia w nieba cztery strony
to wszystko się czuje jak nowo stworzone
a gdy łez krople zmierzchem spuszcza na ziemię
znów ludzie się stają jak jasne strumienie
kwitną biało jak pierwsze kwiaty wiosenne
w niepamięci kryjąc ciemności bezsenne
bowiem Ten, co ptaki o świtaniu budzi
sam zstąpił jak Słowo między niemych ludzi
i modlitwy skryte wśród szumu leśnego
jak wiersze przygarnął do dzieła Pańskiego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Velveten
Eon
Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ŻARY Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Pon 15:43, 03 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Ktoś mi podsunął pomysł... XD ponieważ wszystko stoi, a krytyka zrobiła się ostra kak brzytwa, chciałam zamieścić swoje opko sprzed roku, troszku inspirowane Siewcą z udziałem postaci z mojej 3tomowej radości. Jakby ktoś miał czas, to proszę o recenzję :
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Julka
anioł służebny
Dołączył: 21 Maj 2010
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Łódź Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Pon 18:56, 24 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
moja kwartyna, dawno napisana, ale bardzo mi się podoba:
Zakochałam się bez wzajemności,
Cicha iskierka się we mnie tliła,
Że mogę sprostać tej niesprawiedliwości,
Lecz ona zniknęła tak szybko jak się pojawiła
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kocimiętka
anioł stróż
Dołączył: 09 Maj 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ciemnogród Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Śro 21:01, 02 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
to umieszczałam tu i tam, więc mogliście to już czytać. pisane w permanentnej melancholii.
***
dostałam kota w promocji
z rozchlastaną mordką i bardzo smutnymi plastykowymi
ślepiami
pełnymi samotności
dostałam kota w promocji
razem z kurzem i brudem
ulicy
leżał na chodniku pod naciskiem
spojrzeń człekokształtnych
istot
dostałam kota w promocji
i miałam go tylko przez kilka sekund
krótkich
kot nie chciał litościwych spojrzeń
ani obietnic na ponowne
zmartwychwstanie
dostałam kota w promocji
usypałam mu mały grób
z ostatnim oddechem przymkną
plastykowe ślepia zamienione w pył
i proch
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lukseja
Eon
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 1195
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 0:33, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Napisałam to w pierwszej klasie liceum na konkurs. Trza było trzasnąć coś na temat jednego z przykazań do stron pięciu. Trzasłam. Byłam wtedy na pierwszym etapie yaoi.
Oto wklejam "Mięso". A może ktoś mi coś powie o nim?
Przykazanie: "Nie zabijaj."
Mięso
Ciało ludzkie. Niesamowita maszyna. Skomplikowana, doskonała, zawsze nieodkryta. Krew, serce, hormony, kości. Tłuszcz, białko, skóra. Ludzie są tacy żywotni. Tacy…silni. Kiedy żyją, są zajęci swoimi szarymi sprawami, setką drobnostek, które tak skutecznie zasłaniają im to, co liczy się naprawdę.
Siedzę teraz w autobusie i z twarzą ukrytą pod ciemnymi okularami obserwuję tę dziewczynę. Słodka blond lala. Rozmawia, czy też raczej „gada” z koleżanką. Przed chwilą się roześmiała, odchylając całe ciało do tyłu. Guziki zielonej bluzeczki napięły się niebezpiecznie na piersiach. Pod jej skórą widzę sieć żyłek. Żyłek, którymi bezustannie transport. Wystarczyłoby zabrać choćby jeden składnik, by ta chodząca młodość, to piękno, zamieniło się w zepsute mięso, wiesz o tym królewno?
Wzdycham bezgłośnie i poprawiam okulary. Od pierwszego razu noszę je cały czas. Żeby zakryć oczy. Bo wiem, co w nich widać. Kiedy spojrzenie innego człowieka spotyka się z moim, zmienia się pod wpływem widocznej w moich oczach nienasyconej żądzy. Tak jelonek Bambi mógłby patrzeć w oczy człowieka z bronią w ręku. Zrozumienie, niewinność, oczekiwanie, łagodność. Ja u góry łańcucha pokarmowego, a ty na dole.
Po raz pierwszy widziałem to jako dzieciak. Mój dziadek brał udział w II Wojnie Światowej. Był żołnierzem z zamiłowania i wykształcenia. Nie byłem do niego specjalnie przywiązany. Jako chłopiec byłem milczący i nieśmiały. On twierdził, że „chłopaka trzeba dać do wojska, żeby się wyrobił i przestał być taki niewydarzony.” Bardzo się bałem tego wojska i na wszelki wypadek byłem grzeczny, by nie chciano mnie zmieniać albo karać. Odkąd pamiętam kłócili się z babcią. W sumie to nie pamiętam dokładnie, wspomnienia są zamazane, jak to z dzieciństwa, ale ona chyba miała z trzech kochanków przypadających na każdy metr kwadratowy ich sporego dworku. Babcia była zła na dziadka, że przywiózł z wojny tyle zdjęć. Na niektórych były tylko martwe ciała. Podobał mi się majestat i spokój śmierci, to pogodzenie ze światem, które widziałem w otwartych czasem oczach martwych. Wyglądali jakby spali. Tamte zdjęcia lubiłem oglądać, były takie … interesujące. Dziś wiem, że był to ten sam rodzaj zainteresowania, jaki czuje dziesięciolatek na widok gazet z pornografią tak twardą, że muszą być owiniętę nieprzezroczystą folią, a i tak niektóre rzeczy widać. Ale były zdjęcia, na których zobrazowano dziadka, przystawiającego Żydówce pistolet do skroni, podczas gdy ona brała jego męskość w usta. Te były obrzydliwe. Któregoś dnia, właśnie wtedy, gdy dziadek pokazywał mi te zdjęcia, których oglądać najbardziej nie lubiłem, do domu wróciła babcia. Ucieszyłem się, bo wiedziałem, jak ona nie cierpi tych zdjęć i liczyłem, że jej obecność sprawi, iż nie będę musiał dłużej udawać podziwu dla tych fotografii. Zaczęli się o coś kłócić. Dziadek wyciągnął nóż, tylko jeden element jego licznego zbioru przeróżnego rodzaju narzędzi, którymi można kogoś zabić, skrzywdzić, zadać mu ból. Krzyczeli na siebie. I nagle on po prostu wbił ostrze w jej klatkę piersiową. Krew była wszędzie. Krzyczałem, ale chyba nikt mnie nie słyszał. Nikogo nie obchodził chłopiec potrzebujący pomocy. Do końca życia nie zapomnę jej wzroku. Łagodny, pełen zrozumienia, wyciszenia. Jakby teraz, w obliczu śmierci nie było już sensu na cokolwiek się gniewać, czemukolwiek zaprzeczać. Zabił ją. Ten zlepek dwóch słów dla mnie nie niesie ze sobą żadnego znaczenia. Nie rozumiałem tego wtedy i nie rozumiem tego dzisiaj. Co to za różnica, czy mówimy ciało, czy mięso?
Widziałem ten wyraz oczu tak dobrze wtedy. To był jakiś stary, obrzydliwy, śmierdzący pijak. Taki, którego nikt nie będzie szukał. Nie zamieniłem z nim ani jednego słowa. Tylko rozchyliłem lekko poły kurtki, by mógł ujrzeć Absolwenta. Poszedł za mną jak pies za suką. Zaprowadziłem go w ciemny zaułek, gdzie, miałem pewnosć, nikt mi nie przeszkodzi. Nóż kupiony dwa dni wcześniej wszedł w jego ciało jak w masło. Człowieka zabija się tak samo jak zwierzę, pomyślałem wciągając w nozdrza słodki i grzeszny zapach krwi. Rozchylił, zdumiony, wargi. Jeszcze kilka ciosów, by się muszka w pajęczynie dłużej nie męczyła. Trzymałem go w ramionach, a potem pozwoliłem mu osunąć się na ziemię, czując jak rozkosznie jego ciało ociera się o moje. Kiedy był już tylko mięsem, rozebrałem go i raz po razie zagłębiałem ostrze piękne jak czysty brak litości w jego ciele. Krwi było tak dużo. Myślałem, że oszaleję. To było bardziej podniecające niż, jak nie przymierzając, pierwszy seks. Moja ówczesna nastoletnia ukochana nie sprawiła mi tyle rozkoszy, co ten brudny pijak.
Kiedy było po wszystkim, ubrałem ciało i zarzuciłem sobie jego rękę na swoje ramię i trzymając go, powlokłem do rzeki. Było już ciemno i późno – mrok mnie ukrył, a późna pora zapewniła odosobnienie. Znalazłem zejście na mieliznę i umieściwszy go tam, zakryłem jakimiś głazami. To prawda, że szczęście dodaje sił. Już w domu paliłem papierosa w ciemności dużego pokoju i wspominałem sekunda po sekundzie całe zajście. Byłem Panem Bogiem.
Z jedną tylko niepasującą do Absolutu rzeczą. Bóg nie odczuwa pragnienia i głodu. A ja byłem głodny. Najadłem się, ale potem byłem spragniony. Napiłem się i wciąż moje ciało domagało się jakiegoś składnika. Zapaliłem następnego papierosa. Też nie to. I wtedy, zupełnie jakby połączyły się dwa kawałki układanki, zrozumiałem.
Chcę jeszcze.
A więc po pijaczku była śliczna uciekinierka z domu. Płakała i prosiła, proponowała mi nawet seks, żebym tylko jej nie zabijał. Po tym jak skończyłem, ciało w świetle księżyca wyglądało tak niesamowicie, że i tak ją wziąłem. Czasem, jeśli zdarza mi się spać w nocy, śni mi się jej nęcący, rozkoszny jak nieważkie łapki myszy i spadające płatki kwiatów zapach. Potem chłopak, który późno wyszedł do sklepu. Kobieta z parasolką. Następny pijaczek.
Przestałem liczyć. W końcu żyłem tylko tym, żeby znaleźć następną ofiarę. Tylko, gdy wychodziłem z domu z jasno określonym celem, co chcę zrobić, zwabiałem ofiarę, zabijałem, byłem żywy. Mogłem oddychać, byłem szczęśliwy. Po to się cierpi, aby móc być szczęśliwym. Zabijanie nie przedstawiało się dla mnie wartości jako zadawanie bólu, odwrócenie człowieczeństwa. Apetyt rósł w miarę jedzenia, a liczyło się tylko jego zaspokojenie. Zawaliłem pracę, zaniedbałem rodzinę, znajomych. W końcu nikt nie chciał zatrudniać nieobecnego myślami mruka ani przyjaźnić się z takim. Żyłem jak w transie, a żyłem z pieniędzy i drobnych kosztowności znalezionych przy ofiarach. Zabrałem im również dokumenty tożsamości i trzymałem je w domu. Specjalnie dla policji. Żeby, gdy kiedyś trafią na mój ślad, wiedzieli, że zaginione wtedy a wtedy osoby to moja robota. Bez żadnej ironii, lubię policję, czemu by im nie przysparzać większych problemów? W końcu, myślałem sobie, zabójstwa to dla nich zarobek na chleb, a znalezienie sprawcy na kisiel.
Od pierwszej ofiary coś dziwnego stało się z czasem. Zaraz po świcie zaczęło zmierzchać i zapadał zmrok. Zanim zdążyłem nacieszyć się ciemnością, świtało. A gdy pastwiłem się nad moimi ofiarami, i tysiąclecie zleciałoby jak sekunda. Od kiedy zacząłem snuć tę opowieść, lala w zielonej bluzeczce zdążyła pojechać do i wrócić ze szkoły. Siedzę w tym samym miejscu w autobusie od kilku albo kilkunastu godzin, wykonując trasę chyba tyle razy, co kierowca.
W końcu spragniony papierosa, wysiadłem. Spacerowałem, pozwalając by nogi same mnie niosły, a umysł szybował gdzieś daleko.
Niespodziewanie ktoś popchnął mnie na ścianę. Ręce silne jak istoty nadprzyrodzonej zawlekły mnie w ciemny zaułek. Spojrzałem na oprawcę. Och, jakiż był do mnie podobny! Ja mam czarne włosy, drapieżną bladą twarz, chudą sylwetkę. Ubieram się na czarno.
On miał mysie, któtkie włosy, leciutko opaloną cerę, był ubrany w ciemnobeżową kurtkę i szare dżinsy. Nosił soczewki kontaktowe. Zero podobieństw? Wcale nie. On też miał doskonały wygląd spokojnego, przeciętnego obywatela. Zbyt doskonały by był prawdziwy.
Jego ręka pchnęła mnie na ścianę z równą siłą, co trzymany w niej nóż. Ból zadanej rany przesyłał mi wiadomość bezpośrednio do mózgu: Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Śmiałem się samymi oczami, ale całkiem otwarcie. Objąłem go ramionami i skradłem pocałunek. Chichotałem cicho. Patrzył przez chwilę zdziwiony, a potem zrozumiał. Niech to się wreszcie skończy. Dość głodu i wspomnień. Zabójstwo dla zabójcy. Na co dzień cierpiałem katusze rozpamiętując całe swoje cierpienie, ale dzisiejsza noc miała być ostatnią, więc chciałem ją dobrze przeżyć. On przytulił swoje czoło do mojego i śmiał się razem ze mną. Byliśmy tacy radośni, odnalezieni niespodziewanie bracia. Gdy się uspokoiliśmy, podniosłem ręce do góry, aby mógł bez przeszkód dokończyć dzieła. Taki niepozorny, a jednak profesjonalista. Gdy zadał ostatni, wciąż nie dokańczający cios, usiadł pod ścianą i ułożył mnie na sobie. Całował moje wargi, czoło, powieki, palce. Zlizywał krew. Odzwzajemniałem pocałunki. Nie rozmawialiśmy. To nie było potrzebne. Język zabójców już nas połączył i wszelkie słowa dające się zapisać mogłyby tylko wszystko zepsuć.
Drętwiało moje ciało. Gdy powiedziałem mu o tym spojrzeniem, wyciągnął rękę po leżący nieopodal nóż.
Wsunął mi go w palce.
Ach, ukochany, naprawdę tego chcesz?
Wzruszył mnie do głębi. Byłem zbyt słaby, by robić z nim nie wiadomo co, więc tylko przebiłem ostrzem płuco. Ach…tak wspaniale jęczał. Kiedy obaj krwawiliśmy, dokonało się między nami ostateczne spełnienie. Jedność dusz i ciał. Jedność zabójców.
Pomimo tego, że oglądałem tyle zgonów, nie chciałem patrzeć jak jego ciało zmienia się w mięso. Czułem, że kilka sekund tego bólu byłoby zapłatą z nawiązką za wszystkie chwile szczęścia, które czułem w bliźniaczych sytuacjach.
Dzięki Bogu odszedłem. I jako pierwszy.
* * *
Skonał na moich rękach. Czułem ostatni oddech ulatujący spomiędzy jego warg. Moje łzy mieszały się z naszą krwią. Kołysałem ciało…mięso w ramionach, a moje myśli były słowami. Nie bój się, mój ukochany. Spędziliśmy nasze życia w odosobnieniu i wybranej przez nas samotności. Ona zaprowadziła nas do miejsca, gdzie nie ma Dobra i Zła. Nie ma nawet tego, co jest Słuszne i Niesłuszne. Nie ma jednej prawdy, poza tą, że wszystko jest wyborem, którego konsekwencje trzeba ponosić. No dobrze, przyznaję, to tylko warstwa wierzchnia. Pod tą praktyczną filozofią kryją się rany, po wielokroć łamane serce, ból. Niech nikt nie sądzi, że popełnialiśmy zbrodnie, bo ktoś nas kiedyś skrzywdził. Oczywiście, obaj nacierpieliśmy się w życiu o wiele więcej, niż byśmy na to zasługiwali. Za każdy pojedynczy uśmiech płaciliśmy rzeką rozczarowań. Ale to nie usprawiedliwia morderstwa. Tak naprawdę wcale nie. Mimo braku usprawiedliwienia, zabijaliśmy, bo odczuwaliśmy taką potrzebę. Liczyliśmy się z cudzym bólem, własnym bólem, złapaniem przez policję. To było nasze spełnienie. Czy liczyliśmy się z tym, że zabijając bliźniego, zabijamy sami siebie? Po to to robiliśmy. Przeniesione samobójstwo. Chcieliśmy zabijać kogoś i jednocześnie zabijać siebie. A poza tym…podniecał nas zapach krwi. A cierpienie? Nie. No, może trochę.
Kiedy zatapialiśmy nóż w ciele człowieka, tak bardzo chcieliśmy być ukarani, złapani. Byle przerwać monotonię szarych godzin. Byleby nas zabito.
Och, dobrze! Znowu kłamię. Dorabiam niepotrzebną filozofię do czegoś, co jest dokonanym wyborem. Nie musieliśmy zabijać, ale robiliśmy to. Nasze ofiary sobie na to nie zasłużyły. Tylko my dwaj mogliśmy to zrobić sobie nawzajem.
Śmierć jest straszna tylko wtedy, gdy się wysłuchuje o niej różnych historii. Dla umierajacego nie. Umierasz, cierpisz, a potem umarłeś. To jak śnić koszmar i obudzić się. Nie miał znaczenia fakt, że ofiara cierpi, bo my byliśmy wykonawcami boskiego planu. Naszego planu.
Czy może istnieć coś bardziej i mniej ludzkiego jednocześnie niż odebranie życia drugiemu człowiekowi?
Nam odebrano życie. Tyle, że naszym duszom. Odwdzięczaliśmy się ciałom, by cały świat wiedział, do jakiego poziomu desperacji doprowadziło nas cierpienie. To dlatego, gdy trafiliśmy na siebie, ukochany, byliśmy szczęśliwi, że możemy jeden zabić drugiego. Ostatecznie ludzie w „normalnych” domach robią sobie to samo, tylko gorzej, bo robią to umysłowi, nie ciału. Nie mięsu. Ja zrobiłem to tylko twojemu ciału, tym samym ocalając twój umysł.
* * *
Nad miastem wstał świt. Słońce oświetliło zwłoki obojętne, nieprzejęte strasznym widokiem. Nad truchłami zaczęły krążyć muchy. A dwa ciała trwały przytulone. Już nie mięso. Ciała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marcina
Samica Alfa
Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Wto 20:06, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Przeczytam a może nawet walnę komentarz na Mirriel, ale jutro
A dziś chcę tylko powiedzieć, że też pisałam na ten konkurs Wkleić?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lukseja
Eon
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 1195
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 20:46, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Wkleić!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marcina
Samica Alfa
Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: skądinąd Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Śro 17:58, 23 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
V
„Nie zabijaj”
Wyobraź sobie zupełną noc, noc bez gwiazd.
- Gdzie ona teraz jest, Michał?
Drzewa po prawej i lewej stronie parkowej alei tworzyły iluzję nieskończoności, rozciągnięcia drogi na prawo i lewo aż do wieczności. Wokół szalała wiosna, zielona, rozśpiewana wiosna i stojącą przy ścieżce ławkę co chwila mijali przechodnie i rowerzyści. Tym niemniej żaden z nich nie zauważył, że zieleń gwałtownie wyhamowuje tuż przed ławką, omija ją i rozlewa się wśród drzew tuż za nią. Nie dostrzegali również dwóch emanujących całkowicie jesienną szarością mężczyzn, siedzących na owej ławce.
Szarość łatwo wpasowuje się do każdego krajobrazu.
- Gdzie ona jest? – powtórzył głucho pierwszy z mężczyzn, z wyglądu może jeszcze licealista. Ten nazwany Michałem, wyraźnie starszy, do tego w sutannie, usiadł na ławce po turecku i spojrzał niepewnie na towarzysza. Licealista pochylał się nisko, trzymał głowę prawie między kolanami i szeptał coś już tylko do siebie. Michał chyba nie bardzo wiedział co ma powiedzieć.
- Właściwie przysłała mnie tu matka. – rzekł wreszcie od rzeczy. Licealista zdawał się nie słyszeć. Michał pokręcił się niespokojnie. – Adam... – zaczął, ale widząc kompletny brak reakcji, wzruszył ramionami. – Kim ona była? – spróbował po raz trzeci i wreszcie doczekał się reakcji.
- Anka była wszystkim. – rzekł Adam, unosząc głowę.
Czy potrafisz zobaczyć oczami duszy zupełną ciemność?
Na szkolnym korytarzu panował zwykły gwar. Tłum uczniów właśnie unosił Adama w kierunku schodów, kiedy ją zobaczył. Przykuła jego wzrok, bo potrafiła wytworzyć wokół siebie przestrzeń na oddychanie; w nieznany sposób wszyscy ją omijali. Próbując zboczyć z wyznaczonego przez innych kursu, potknął się i wpadł na nią, wytrącając zeszyt z ręki i burząc pole nietykalności.
- Jasna cholera, uważaj jak leziesz! – wrzasnęła mu w twarz. Zgłupiały, podniósł leżący na podłodze zeszyt.
- Em... przepraszam. – wybąkał. – Fizyka? – dodał głupio, patrząc na okładkę. Jedyną odpowiedzią było chłodne spojrzenie.
- Oddaj co nie twoje. I spadaj. – odparła sucho. Przyjrzał się jej zaciętej twarzy.
- Jestem w mat-fizie... – rzekł, tknięty nagłym impulsem.
- I? – powiedziała, unosząc wysoko brwi.
- Nie potrzebujesz pomocy?
Jest znacznie głębsza niż ta pod powiekami i znacznie bardziej przerażająca niż najgorszy z twoich koszmarów.
Siedzieli na ławce. Listopadowy wiatr próbował zerwać im czapki z głów.
- Przecież umiałaś. – rzekł Adam, patrząc na Ankę z zakłopotaniem.
- Najwyraźniej niedostatecznie. Z resztą, jakie to ma znaczenie – w jej głosie nie było emocji, stwierdzała fakty.
- A twoi rodzice? – spytał, zaskoczony jej obojętnością.
- Odczep się od moich rodziców! – krzyknęła wtedy i uciekła.
Żyjemy w takiej ciemności.
Pokłócili się, mówiąc o wierze. Później wielokrotnie próbował jej powiedzieć, że ją kocha, ale zawsze go zbywała, wymyślając jego uczuciom od baśni.
– Życie jest jedną chwilą trwania. Chwilą bezsensowną i pustą. Momentem cierpienia. – wykładała mu sumiennie. – Niektórym zdaje się, że baśnie ułatwiają przetrwanie cierpienia. – dodawała czasem, próbując wykazać mu naiwność jego wiary. – Gdy tymczasem one tylko utrudniają osiągnięcie jedynego celu życia, którym jest zgromadzenie odwagi, by umieć zdecydować się na niebyt, spokój.
Boga nie ma.
- Gdzie ona teraz jest, Michał? – spytał Adam. Młody ksiądz posłał mu zakłopotane spojrzenie i dostrzegł kartkę, trzymaną przez brata w dłoni. Delikatnie wyjął mu ją z dłoni, ale atrament rozmazały czyjeś łzy. Dostrzegł tylko ostatnie zdanie, zapisane chudymi, krzywymi literami.
Zebrałam odwagę. Anka.
- Gdzie ona jest?
____________________________
Z perspektywy czasu nie mogę rzec, że mi się podoba, więc paście się, paście
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
37percent
Eon
Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Mroźna Północ Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Wto 22:58, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dobra... Jak wszyscy, to wszyscy ("Babcia też" XD). Moje dwa maleństwa, które siedzą cichutko na opowiadania.pl: [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych]. Enjoy~
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mnemosyne
Eon
Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 483
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: anielica/demonica
|
Wysłany: Wto 20:20, 14 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Mnemo też postanowiła się "obdzielić" swoją pseudotwróczością. Mamy co prawda wrzesień, ale i tak wkrótce puszczą świąteczną reklamę coca-coli xD
W zeszłym roku popełniłam kilka aktów... sztuki Akty sztuki świątecznej. Właściwie jest trochę odpowiedzią na inną porąbaną świąteczną sztukę, ale tej zamieszczać nie będę, bo kręci się ona w świeci Supernatural, a raczej mało kto jest tutaj zapoznany z tym serialem. Nie ma jednak potrzeby znać wcześniejszej sztuki, ta jest wystarczająco pokręcona sama w sobie. Tylko postać Stefana, Nan oraz później Aleksandra są jakby kontynuowane.
To na początek jeden akcik, co?
Dżordżu niebieski, czyli o jeŻu malusieńki
Realia polskie, świat baśniowy, a chórek grecki.
Akt I
Scena 1
Widzowie niespokojnie wiercą się na swoich mało wygodnych miejscach. Gdzieś w tle szeleści papier od barbarzyńsko rozdzieranej torebki landrynek. Z orkiestronu dochodzi pobrzękiwanie strojonych instrumentów i niecierpliwe stukanie dyrygenta batutą. Ciężka czerwona kurtyna jest całkowicie zaciągnięta.
Na proscenium wychodzi niziutki chuderlawy mężczyzna, czy raczej chłopaczek w przydużym fraku. Rozgląda się z niepokojem w obie strony i cichutko chrząka.
Fraczek: Lejdis end dżentelmen, panie i panowie, madam et mesjer, majne... (chłopaczkowi przerywa nagle niespodziewane wtargnięcie autorki sztuki, ze słuchawkami wciśniętymi w uszy i podśpiewującej)
Mnemo: Hoł, hoł, faking hoł... (przerywa śpiewanie, orientując się, że sporo ludzi się na nią gapi)
A szczególnie gapi się na nią pewien mężczyzna w drugim rzędzie, w okularach, który na jej widok zaczyna powtarzać panicznie "Tylko nie ona znów! Tylko nie ona!". Jako że miał on nieszczęście w szczęściu być widzem jej ostatniej świątecznej sztuki, podejrzliwie rozgląda się dokoła, czy przypadkiem nie siedzi obok niego ta sama histeryczna wariatka, co w zeszłym roku. Taka z kolorowym szalem, którą niezwykle wręcz chorobliwie fascynował zombie Aleksandra Wielkiego. Mężczyzna oddycha z ulgą - tymczasowo miejsce po jego lewej stronie jest puste...
Mnemo: Czego?! (patrząc na faceta)
Fraczek: (rozpaczliwie, na wpół konspiracyjnie) Grzeczniej! To nasza widownia, na litość boską!
Mnemo: Czego... pan sobie życzy?!
Fraczek: No przedstawienia chcą. Dzisiaj premiera, no. Nie pamięta pani kiedy jest premiera jej własnej sztuki?
Mnemo: Nie ja jestem dla sztuki, tylko sztuka dla mnie. To ona powinna pamiętać, żeby mnie poinformować o swojej premierze!
Fraczek: (zbity z tropu, zaczyna się lekko pocić - a raczej pocić bardziej niż wcześniej) Kto?
Mnemo: Sztuka.
Fraczek: Co?
Mnemo: Mówię przecież, że sztuka!
Fraczek robi zakłopotaną minę. Spogląda w stronę dyrygenta, który podobnie jak autorka patrzy na niego z politowaniem. Dwóch skrzypków rechocze pod nosami. Widownia patrzy na niego współczująco.
Mnemo: (zniecierpliwiona) Sztuka. Bezczelna sztuka, która mnie nie poinformowała, że ma dzisiaj premierę! Widzisz Fraczek, jakie to niewdzięczne to wszystko? Człowiek się męczy, pisze to wszystko, wkurza własnych bohaterów. A sztuka zołza nawet nie poinformuje, że zamierza się zapremierować.
W drugim rzędzie rozlega się szelest i szuranie. Mężczyzna, który jeszcze z zeszłego roku ma traumę po świątecznym przedstawieniu, zaczyna się pospiesznie zbierać.
Mnemo: Stefan,a ty gdzie?! (krzyczy w kierunku uciekiniera)
Uciekinier zastyga w miejscu. Jeszcze nie zdążył się wyprostować, więc jest na wpół zgięty. Cała widownia przygląda się mu. Cała orkiestra zresztą też. Nie wie, czy w obliczu tego, że autorka zna (tudzież pamięta z zeszłego roku) jego imię, powinien rzucić się do ucieczki, czy lepiej grzecznie posłuchać.
Mnemo: Siadaj, Stefanku, siadaj. (rzuca mu wymowne spojrzenie, a spłoszony facecik z rezygnacją siada) A ty Darku, czyń swoją powinność. (zwraca się do chłopaczka we fraczku)
Fraczek: Marek, mam na imię Marek.
Mnemo: Jak sobie chcesz, Jarku. (wzrusza ramionami) A szanowna widownia może mnie cmo... (nie kończy, bo ręka Fraczka zasłania jej usta) No co? (łypie na niego) W końcu to oni tu przyszli w zimny wieczór, zapłacili sporo za bilety. Bądź co bądź, to w ich interesie, żeby się dobrze bawić.
Autorka podkręca głośność w odtwarzaczu i zaczyna iść w stronę kulis. Stefan i Fraczek oddychają z ulgą, ale ta nie trwa długo, bo zza kulis rozlega się szalone wycie "Hoł, hoł faking hoł!"
Fraczek: To ten... tego... ten... To może lepiej zaczynajmy? (publiczność ochoczo na to przyklaskuje) To zapraszam na sztukę. A ja tego... jakby co to... no to pa! (błyskawicznie ucieka ze sceny)
Dyrygent uderza kilka razy batutą, zapada cisza, a po chwili rozlega się nieznacznie złowroga melodia na niedostrojonych skrzypcach
Scena 2
Czerwona kurtyna się rozsuwa powoli, słychać skrzypienie mechanizmu. Na drugim planie sceny widnieje ogromny kominek. Zdecydowanie nieproporcjonalny do pozostałej scenografii, bo zajmuje mniej więcej połowę całej ekranowej powierzchni, a sprzęty scenografii wydają się być przy nim zabawkami dla laleczek. Na kominku siedzi pięcioosobowy chórek. Składa się z pięciu podejrzanie wyglądających kobiet. Dwie blondynki, dwie brunetki i jedna ruda.
Zza kurtyny słychać nagle głos autorki.
Mnemo: Rude - fałszywe, jej nie słuchajcie!
Ruda: Wypraszam sobie rudą fałszywą. Mam kasztanowe włosy.
Blondynka siedząca obok rudej przewraca oczami. Druga blondynka jest zajęta piłowaniem paznokci, a brunetki bliźniaczki obserwują widownię w poszukiwaniu najgrubszych portfelów i najsłabszych układów odpornościowych - co autorka za chwilę wyjaśni
Ruda: Przydybali, przydybali...
Blondynka z pilniczkiem: Dziwkę w lasku...
Bliźniaczki: Babcię!
Blondynka z pilniczkiem: Hę? (nie przestaje piłować paznokci)
Bliźniaczki: (złowróżbnie) Przydybali babcię w lasku. Nasypali babci piasku.
Blondynka z pilniczkiem: A co to za nowe zboczenie? Kto by chciał babcię przydybać w lasku? To jakaś burdelmama? Zero szacunku, żeby z babci dziwkę robić.
Pozostały chórek ciężko wzdycha. Na scenę wchodzi autorka, mamrocząc pod nosem. Rzuca zirytowane spojrzenie na chórek, po czym zwraca się do widowni.
Mnemo: Oto chórek. Grecki, ale nie grecki. Nie pochodzą z Grecji, za to żyją wyłącznie na greckiej sałatce. W większości tragedii chórek pełni ważną rolę. Tu jest dlatego, że ci faceci w ostatnim rzędzie kupią bilety na kolejny spektakl, jeśli obiecam dać chórkowi krótsze spódnice.
Ruda: Chcesz nas robić na dziwki? (oburzona)
Mnemo: Z reguły nie robię czegoś, co już zostało zrobione. (uśmiecha się do niej kwaśno) Ta ruda to po prostu Ruda i symbolizuje brak ducha świąt. Blondynka milcząca to Antena, broń boże nie mylić z Ateną. Antena nie jest zbiorcza, ale odbiera fale byłych świąt..
Antena: Zeszłoroczne Stefan wciąż przeżywa...
Stefan z niepokojem kuli się w fotelu. Obok niego wciąż jest puste miejsce.
Mnemo: Tegoroczne zapamięta dzięki bliźniaczkom.
Bliźniaczki: (jednocześnie) Będziesz nas stręczyć?
Mnemo: Jak dobrze zapłaci... Ale Stefan nie wygląda na takiego, co go stać na was. Właściwie na was to obecnie żadnego kraju nie stać... Bliźniaczki bowiem symbolizują tegoroczne święta. I nazywają się adekwatnie - Inflacja i Grypa.
Widownia drży ze strachu
Blondynka z pilniczkiem: Powiedz o mnie! O mnie!
Mnemo: (wzdychając) To niestety jest przyszłość świąt. Na imię nie ma Paris, ale prawie tak samo. To Chlamydia.
Przez widownię przemyka szmer przerażenia. Kilka osób w pierwszym rzędzie kuli się i próbuje przesunąć swoje krzesełka do tyłu.
Grypa: Przy jej imieniu czuję się niepokalaną dziewicą.
Mnemo: A propos dziewic... (wskazuje ręką w lewą stronę)
Zza kurtyny wyłania się młoda piękna kobieta w śnieżnobiałym zimowym płaszczy, spod którego widać błękitną sukienkę. Wychodzi dość energicznie, wymachując ramionami. Zatrzymuje się na środku sceny i nerwowo tupie nogą. Za kulisami rozlega się hałas i ktoś stęka "Może byś mi pomogła?"
Kobieta przewraca oczami, nie przestając tupać, po czym zerka w stronę autorki
Mnemo: Co?
Kobieta: Będziesz tak stała, czy mu pomożesz?
Mnemo: Ja?
Kobieta: A co, ja?
Mnemo: Ale...
Kobieta: No już już (pogania ją ruchem ręki)
Mnemo: Ale...
Kobieta: Ale ale ale pitu pitu pitu... Ty napisałaś, że on ma wtaszczyć tu wielką choinkę, to mu teraz pomóż. Zanim igły wbiją mu się w ten jędrny tyłek i nie będzie z niego użytku. (unosi dumnie głowę, dodając tak głośno, że chórek zatyka sobie uszy) Poza tym JA w MOIM majestacie nie zwykłam pomagać miernym śmiertelnikom! (spogląda na wkurzoną autorkę z politowaniem) ty śmiertelna śmiertelniczko...
Zbulwersowana autorka rozdziawia usta. Kobieta wciąż tupie nogą. Chórek udaje, że reflektory są bardzo fascynujące. W drugim rzędzie widowni Stefan szczerzy się z zadowoleniem, bo wraca mu wiara, że sprawiedliwość na świecie istnieje.
Mnemo: (naburmuszona rusza w stronę kulis, mamrocząc pod nosem) To ja tu rządzę, ja to pisałam, a jakaś... że też wymyśliłam jej postać... że też Hans wymyślił jej postać, a ja ją ożywiłam... (zza kulis słychać szamotaninę, szuranie i dalsze narzekanie autorki) Czekaj, no, czekaj! Napiszę ci, że będziesz w ciąży!
Chórek: (złowieszczo, jednocześnie) Przeklnij! Wyklnij! Tak przecież nie można... potrzebna położna!
Zapada kurtyna
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group deox v1.2 //
Theme created by Sopel &
Download
|