.:: SATOR ::.

Marcina

Kaczucha - to do roboty na czerwiec, do roboty Razz

Kess - żadna epidemia, ino dwa przypadki Wink

Ja osobiście nie pojmuję zakochiwania się na odległość...

Asmodeus

Marcino ja tego też nie pojmowalam...aż do momentu kiedy się zakochałam

Verso Black Rose

Niemiecki to zuo.
Matma też.
I końce roku szkolnego są do kitu. _-_

Kesseg

I chemia fizyczna i monitoring i prawo i geomorfologia itd itp : P

Marcina

Ale największe zło to preznetacja z polskiego, zwłaszcza niezaistniała i wisząca jak jakieś monstrum nade mną ;/

Kaczuszk@

Ból głowy jest zły.

Verso Black Rose

Wesela u rodziny to jakaś totalna porażka.
Zostało jeszcze parę dni do imprezy na której się wynudzę na maksa, a na pytania typu: "już zdecydowałaś co na siebie włożysz" mam ochotę kogoś pogryźć.
I gdybym tylko mogła się ubrać po swojemu, a nie bawić się w kretyńskie konwencje ustalane przez moją matkę. >.<

No dobra wyżaliłam się. Byleby przeżyć...

Strzyga

Zarąbiście denerwujący jest katar sienny. Taki potworny, połączony z łzawieniem oczu i bólem gardła. Teraz dostałam silniejsze leki i może wreszcie przestane się bać, że jak wyjdę na ulicę, to te paskudne ALERGENY, które już prawie widać gołym okiem się na mnie RZUCĄ... wisielec

A jeszcze rok temu kataru siennego nie miałam, tylko tragicznie reagowałam na kurz... Teraz na kurz się uodporniłam, więc alergia się przeniosła na różniste pyłki. Zamienił stryjek siekierkę na kijek - absolutnie nie było warto.

Verso Black Rose

Uh, aż zaczęłam się cieszyć, że do wszystkich moich życiowych kłopotów nie jest dołączona alergia.

Ktoś powinien o tym napisać balladę - "Wiosna, czas zakochanych i alergików".

Asmodeus

a mnie wku**** gadu-gadu ktoóre od 10 minut mi sie nie chce zalogować grrrrr

Marcina

Mnie też, Asmo Wink

Chyba jakiś błąd zaistniał gdzieś ponad i poza nami Razz

Złe jest to, że mam kurczę jeszcze DWIE matury ustne, kiedy prawie wszyscy już skończyli Sad

Verso Black Rose

I mi. Gadu ma dzisiaj focha. :/

Velveten

Co wy tak smęcicie, wakacje są dla niektórych z nas!!!!Ja w odróżnieniu tryskam optymizmem i pewnością siebie, która zgaśnie we wtorek, kiedy wyjadę do Krakowa na ponad miesiąc, żeby szykować się do egzaminów wstępnych na ASP...(tak się tylko chwalę...)
Poza tym matura utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie jestem kobietą albo mój mózg totalnie zgłupiał.
Po pierwsze:
- nie potrafię i nie znoszę chodzić w obcasach i spódnicach...
- nigdy się nie zakochałam i nie zamierzam generalnie...
- nie cierpię filmów romantycznych i takichż komedii, wolę dobre horrory...
- brak mi szóstego zmysłu, który pozwala kobiecie zauważać drobne zmiany w otoczeniu (och, ufarbowałaś włosy, masz nową bluzkę etcetera);
- moja siostra uważa, że ma brata (patrz: wyżej)...

Verso Black Rose

Dobrze zauważyłaś, że wakacje są tylko dla niektórych, dla całej reszty to ciągnący się ból. :/

Nie spódnice i komedie romantyczne decydują o tym czy się jest kobietą. Wink

Ja nie znoszę obcasów, tusz do rzęs mnie brzydzi, tak samo jak małe dzieci, przy czym posiadanie na przyszłość własnego potomstwa uważałabym za największe przekleństwo. Na próbę deklaracji takich poglądów moja ulubiona matka stwierdza, że: "Dzieci są największą radością życia (akurat to po mnie widać xP), a ja po prostu jestem za młoda aby to zrozumieć."

Asmodeus

ja za to odkryłam w sobie pokłady kobiecości, lubię spódnice, makijaż, plotki, a mimo to za filmami romantycznymi nie przepadam, kocham horrory, buty na obcasie....fajne na kimś ale ja nie muszę ich nosić, co do dzieci...czyjeś spoko ale przebywać z takim non-stop szlag by mnie trafił

Marcina

Hmmm... Nie wolno mi nosić butów na obcasie, choć do nich wzdycham... nienawidzę tuszu do rzęs, ale używam, bo nie mam czasu zrobić sobie henny... nienawidzę zarówno słabych horrorów, jak i słabych komedii romantycznych, ale przy tych drugich chyba bardziej mnie bierze na wymioty... uwielbiam dzieci i chce mieć ich co najmniej dwójkę, ale większą ilością też nie wzgardzę...
To być mozę świadczy, że jestem kobietą.

ALE:
- nie jestem obiektem zainteresowania mężczyzn, generalnie... (no, wróć. Jestem obiektem zainteresowania mężczyzn powyżej trzydziestki, ale to NIE jest normalne...)
- pomimo zdolności humanistycznych mam mózg matematyczny, który czasem (choć ostatnio coraz rzadziej) bije na głowę męskie mózgi matematyczne (co może być przyczyną punktu pierwszego)
- mam metr 75, niestety, przez co jestem większa niż większość znanych mi mężczyzn
- mówię głośno i wszystkimi dyryguję i ogólnie zachowuję się jak samiec dominujący, któy musi się zaopiekować stadem...
- I ogólnie wredny punkt pierwszy nie jestem postrzegana jako atrakcyjna, a przynajmniej tak mi się zdo, a płeć (zapewne) przeciwna traktuje mnie jak świetnego kumpla, z którym można toczyć dysputy na temat natury życia lub śmierci... (co miałoby swoje plusy, gdyby równoczesnie dostrzegali we mnie kobietę).
Powyższe może świadczyć, że kobietą jednak nie jestem, oczywiście, jeśli założyć, że bycie lub nie bycie kobietą wyznaczane jest przez stosunek mężczyzn do jednostki czy jakoś tak...

Ale się rozgadałam Very Happy

Kesseg

Wow, Marcino, jesteś moim typem kobiety ; D

Marcina

<rumieni się>

Czyli jednak jestem kobietą? Very Happy

Nie, wróć. Przeanalizowałam wszystko i doszłam do wniosku, że to oznacza, że jak wszyscy szukasz kumpla o mózgu matematycznym Razz

Kesseg

Ja naprawdę to napisałem? xD

Tak czy inaczej to prawda. I nie, myślę, że nie. Kumpli o matematycznym rozumowaniu mam w liczbie wystarczającej - niemal wszyscy moi koledzy studiują na politechnice.

Marcina

W takim razie rumienię się dalej Razz

A co do narzekań, to imprezy rodzinne są super, ale: przygotowywanie ich, obsługiwanie gości oraz sprzątanie po nich są samym ZŁEM. No, przygotowywanie ich możę ZŁEM najmniejszym... Ale i tak. Idę zmywać... :/