Forum .:: SATOR ::. Strona Główna

.:: SATOR ::.
Forum fanklubu serii anielskiej Mai Lidii Kossakowskiej
 

Kismet

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Fan fiction i fan art / Fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O-Ren
zarządca Domu


Dołączył: 25 Maj 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 12:27, 20 Lut 2010    Temat postu: Kismet

Ekhem, ekhem *nieśmiało i rumieniąc się staję przed publicznością*. Postanowiłam zaprezentować wam fragment mojego opowiadania, napisanego na jakże nudnej lekcji łaciny. Jest to pierwsza część stosunkowo krótkiego ff, który nie jest skończony. Wstawiam krótki fragment pewna ostrych słów krytyki i gotowa je przyjąć. Jestem ciekawa waszych opini i przede wszystkim chcę zobaczyć sens kontynuacji tego ''czegoś''.

A więc, smacznego

Kismet

Poderwał instynktownie głowę zwęszywszy kłopoty. Nie mógł się co do tego mylić, instynkt żołnierza nigdy go nie zawiódł. I tym razem był przekonany o zbliżającej się jatce, bo cóż innego pragną sługusy Raguela? Śmierć czyhająca w każdym zakamarku szczerzyła ostre niczym brzytwy zęby, chichocząc złośliwie. Przyszli po niego, cuchnąc tanim cienkuszem i brudem. Lepcy, odziani w krwawe łachy niby rzeźnicy stojący u koryta świni. Tak z resztą teraz się czuł, jak zwykła świnia czekająca potulnie na ubój. On, Kamael, Anioł Miecza, wygnany i potępiony po raz kolejny stanął przed grupką katów ścigających go odkąd sięga pamięcią.
- Znów to samo. – mruknął do siebie, poprawiając bejsbolową czapkę.
Rzucił ponure spojrzenie na zasnute dymem wnętrze taniej jadłodajni w Limbo, poczym pochylił się nad barem przywołując gestem pyzatą barmankę.
- Mała, gdzie tu jest tylne wyjście?
Demonica uniosła lekko krzaczaste brwi, wskazując drewniane drzwi prowadzące na zaplecze. Kamael kiwnął głową, odchodząc miarowym krokiem. Grunt, by nie zwracać na siebie uwagi. Pośpiech zawsze przyciąga ciekawskie spojrzenia, a tego za wszelką cenę pragnie uniknąć. Czuł gorycz przelewającą się przez trzepocące serce. Zacisnął z dezaprobatą chude palce przeklinając swoje tchórzostwo. ‘’Na Jasność! Powinienem stanąć do walki, a nie chować się jak szczur po kątach!’’
Czmychając przed grupą zapijaczonych najemników za każdym razem pozostawiał niezmywalną plamę na honorze, który od świetlanych czasów Królestwa został porządnie splugawiony.
Odór stęchlizny unosi się leniwie w powietrzu, gdy Kamael pokonuje wąskie zaplecze i wypada przez tylne drzwi na zalany światłem księżyca plac. Porozrzucane chaotycznie gwiazdy w milczeniu obserwują, jak anioł przemierza zaułek i cichcem czmycha ku głównej ulicy. O tej porze Limbo śpi, a przynajmniej udaje stan chwilowego odurzenia. Panuje cisza, nie licząc pojedynczych przekleństw wracających do domostw balowiczów i stłumionych rozmów żandarmów. Kamael przeskakuje zardzewiały płot, na palcach zmierzając ku pogrążonemu w mroku rynkowi. Czuje na sobie ciekawski wzrok skąpo ubranej panienki, stojącej w kuszącej pozie obok latarni. Jeszcze tylko kawałek, kawałeczek, parę metrów i będzie bezpieczny.
- Wybierasz się gdzieś, kochasiu?
Ta sama prostytutka, która przed sekundą opierała się o latarnię, stoi za jego plecami, dzierżąc w zgrabnej dłoni pukawkę. Anioł zamiera, czując na plecach zimny cień lufy. W nozdrza uderza ciężki zapach kobiecych perfum. Krople potu spływają powoli po zesztywniałym karku, drażniąc napiętą skórę.
‘’To jestem w dupie’’, pomyślał Kamael, układając w głowie szybki plan działania.
- Posłuchaj panienko… - zaczął łagodnie, próbując się odwrócić.
- Ani się waż drgnąć! Jasne? – syknęła, robiąc zdecydowany krok w przód.
‘’Jesteśmy sami, w okolicy nie ma żywego ducha. Więc to nie może być ich wspólnik. Czego do cholery chce?’’
- Grzeczny chłopiec. A teraz pójdziesz ze mną.
Nie dobrze.
- Słuchaj mała. – rzekł spokojnie. – Rozumiem, że czasy ciężkie i klienci już nie jak kiedyś, ale napadanie na mnie i celowanie z tego złomu to raczej kiepski pomysł. Naprawdę nie chcę zrobić Ci krzywdy.
Perlisty śmiech zabrzmiał niczym fanfary sądu ostatecznego. Dziewczyna podeszła do swojej ofiary, kładąc rękę na jego ramieniu. Kamael kątem oka dostrzegł czerwone niby krew pazury, sunące z wolna po barku. Lufa wbija mu się w plecy, doprowadzając zmysły niemalże do stanu agonalnego.
- Nie chodzi mi o kasę skarbie. – szepcze zmysłowo. – Ale o pewną informację, którą posiadasz. Nie musisz się mnie bać, jestem przecież tylko Bogu ducha winną zagubioną duszyczką poszukującą nocnych wrażeń. Jeżeli będziesz posłuszny i udasz się ze mną w jedno ustronne miejsce, nie ma problemu. Jeśli jednak przyjdzie Ci do głowy głupi pomysł obezwładnienia mnie, zacznę krzyczeć głośniej niż rozdrażnione harpię, sprowadzając tu w mgnieniu oka najemników Raguela. A tego byś nie chciał, prawda?
Kamael zatrząsł się ze złości, próbując przejąć pałeczkę w tej grze. Zażenowany zaśmiał się w duchu, wyobrażając sobie co by powiedzieli kumple, gdyby usłyszeli, że jeden z najlepszych Rycerzy Miecza został obezwładniony przez zwykłą szmatę. Aczkolwiek coś siedziało w tej niepozornej na pierwszy rzut oka ulicznicy, i to ‘’coś’’ nie dawało mu spokoju. Nie czuł drżenia zgrabnych dłoni, ani przestrachu w przesłodzonym głosie, lecz dziwne przekonanie, że nie pójdzie z nią tak łatwo.
- Czego chcesz?
- Na pytanie przyjdzie pora. Jeśli chcesz funkcjonować bez dziury w dupie, to lepiej wykonuj wszystkie moje polecenia. Nie zabiję Cię, bez obaw. Jesteś mi potrzebny…
‘’Na gwałt’’ szepnął do siebie anioł, omal nie parskając histerycznym śmiechem. Uznał, że pora zakończyć to urocze spotkanie i odebrać dziecku zabawkę. Lecz wciąż jakiś tajemniczy głosik szeptał mu do ucha, że ta szalona nieznajoma nie da się łatwo poskromić. Ale cóż z tego? To tylko kobieta, słaba, stosunkowo niska dziewuszka, krucha niczym cukrowa rzeźba. Postanowił, to był impuls, krótka chwila. Obrócił się błyskawicznie, łapiąc chudy nadgarstek napastnika. Szybko, ale niewystarczająco mocno wykręcił rękę, by nie połamać kości. Wrzasnęła ogłuszająco, próbując nacisnąć spust.
- Nic z tego laleczko. – warknął Kamael.
Wyrwał jej broń, pchając jednocześnie w stronę opuszczonego budynku. Przycisnął drobne ciałko do ściany, zatykając rozwarte i gotowe do krzyku usta. Dziewczyna w akcie desperacji zacisnęła ostre kiełki na małym palcu przeciwnika, szarpiąc gwałtownie głową. Rubinowe loki zatańczyły wokół zarumienionej twarzy, przysłaniając przepełnione furią oczy. Kamael zasyczał, czując ciepłą krew spływającą po ugryzionym palcu. Siłowali się w milczeniu, ukryci pod płachtą cienia i żadne nie myślało o kapitulacji. Chuchrowata małolata walczyła dzielnie, stawiając opór silnym ramionom rywala. W końcu wycieńczona, sflaczała momentalnie osuwając się bezwładnie na kolana. Skrzydlaty przerażony patrzył jak dziewczyna wyślizguje mu się z rąk, uderzając o lodowaty bruk. Kusa sukienka, natarta w kilku miejscach odsłoniła wychudzone ciało, przyprawiając Kamaela o niepożądane wyrzuty sumienia.
- Hej, nic Ci nie jest? – spytał łagodnie, stawiając ją na nogi. – Nie chciałem zrobić Ci krzywdy, ale sama sobie nagrabiłaś. No już, ocknij się, bo będę przez resztę życia miał Cię na sumieniu.
Panienka spod latarni zamrugała niemrawo, dochodząc powoli do siebie. Czarne niczym atrament tęczówki zlewały się ze źrenicami w jedną spójną całość, co nadawało migdałowym oczom oryginalności. Wąskie usta wykrzywił grymaśny uśmieszek, poniekąd rozjaśniający zacięte oblicze.
- I tak Cię mam Kamaelu. – wyjąkała słabo. – W końcu Cię mam…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcina
Samica Alfa


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Wto 19:30, 23 Lut 2010    Temat postu:

Hm. Zbierałam się do napisania tu czegoś bardzo długo.
Ogólnie czuję klimat i wydaje mi się, że Kam jest sobą, a to dużo Wink Ponadto, zapowiada się ciekawie. Chętnie dowiedziałabym się co będzie dalej.

Moje zastrzeżenia (będzie ich niewiele, bo specjalista ze mnie żaden) są natury ogólnej:
1) Jest kilka błędów, których nie umiem nazwać. Chodzi mi o motywy typu "tani cienkusz", "czując na plecach zimny cień lufy". To jakby coś w języku, w melodii opowiadania, co po prostu czasem zgrzyta.
2)No i całkowicie niezrozumiałe dla mnie przejście od czasu przeszłego do teraźniejszego i z powrotem w środku opowiadania.

Natomiast ogromny plus dla poczucia humoru Kamaela. Gość bardzo mi się tu podoba Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Fan fiction i fan art / Fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin